czwartek, 24 sierpnia 2017

Z poradnika niefrasobliwego ogrodnika



działka

Ogrodnictwo to jedna z najpiękniejszych i najprzyjemniejszych dziedzin naszego życia. Pachnące, nasycone kolorem krzewy róż, cieniste, pełne śpiewających ptaków drzewa, przystrzyżona, miękka jak mech trawka dająca odpoczynek, nagrzane od słońca, ciężkie, aromatyczne pomidory, pachnący tymianek, mięta, melisa…. I zero informacji o KODzie, Kaczyńskim, Macierewiczu i innych dopustach tego świata. A jednak, rozmawiając z ogrodnikami, nie usłyszycie o tym, że ich róże pachną najpiękniej na świecie, że uwielbiają polegiwać na cudnej trawce pod zwisającymi nad nimi ciężkimi kiściami słodkich, ciemnych winogron i słuchać śpiewu ptaków. A co usłyszycie?

Ślimaki, wstrętne ślimaki!

Pamiętam, dawno temu, kiedy jeszcze sprawy ogrodnictwa w ogóle mnie nie interesowały i byłam w tym temacie zielona jak agrest, nasz kolega, który miał domek z ogródkiem, opowiedział raz o pladze ślimaków niszczących im wszystkie zbiory. Długo rozwodził się nad szaleńczą przebiegłością tych bestii, nad ogromnymi zniszczeniami, których dokonywały na grządkach z sałatą, nad wojną, jaką wypowiedzieli ślimakom jego rodzice, walką nierówną i wciąż wygrywaną przez podłe mięczaki. Pamiętam, że jego soczysta, krwista i śliska od ślimaczego śluzu opowieść zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Przez długi czas uważałam, że posiadanie własnego ogródka, to jakaś wieczna wojna z różnymi obrzydlistwami i bardzo współczułam ludziom, którzy aż tak się poświęcają dla paru główek sałaty, którą mogą kupić w sklepie za trzy złote. Pasjonaci i desperaci, tak o nich myślałam.


działka

Gdy kilka lat temu moi rodzice kupili ogródek działkowy i zobaczyłam u nich dwa winniczki, wpadłam w panikę. Przypomniała mi się opowieść kolegi i oczyma wyobraźni już widziałam całą działkę ogołoconą do ziemi przez żarłoczne ślimaczyska, pustą, posępną, nagą ziemię, po której poruszają się dostojnie wielkie skorupy ślimaków… Już widziałam te tabuny Francuzów, biegnących na nasz ogródek, do swojego ślimakowego Eldorada i zdeptujących butami Louboutina pozostałe resztki roślin.
Moi rodzice jednak zbagatelizowali tę apokaliptyczną wizję i nie strzelali do ślimaków z granatnika. Zostawili je w spokoju. I co? Nie stało się nic. I ślimak zjadł swoje, i dla nas starczyło. No wiem, wiem, że to nie była prawdziwa plaga, ale…

Mniszek lekarski, krety i piękny trawnik

A powiedzcie kiedyś jakiemuś ogrodnikowi, że ma przepiękny trawnik. Co usłyszycie? Pani! A ile to roboty! Jak ja się namęczę z tymi mleczami! Z tymi cholernymi chwastami! Ile ja wylałem na nie tego randapu! I nic! Dalej zarastają. A te pieprzone krety? Jakie wstrętne kopce zrobiły? Pani patrzy tam pod wiśnią…

A czyż nie miło by było, gdyby podczas grilla ze znajomymi nagle na kopczyku ziemia zaczęła drgać, pojawiło się kilka dodatkowych grudek, potem szponiasta łapka i za chwilę wyjrzał czarny łebek i powiedział do nas: Ahoj! Równy trawnik ma co trzeci ogrodnik, a ile z nich może się pochwalić własnym kretem?

Szpaki na szabrze u szwagra

A czereśnie? Widzę te małe drzewka z kilkoma czereśniami, oplecione w czasie owocowania przemyślnymi zwojami sieci jak Bałtyk, jak gdyby ich czereśnie były tak wyjątkowe, że nawet za 13 zł w sklepie takich nie kupisz. A przecież czyż nie miło poczęstować szpaka? On nie kupi sobie czereśni w sklepie. Może z wdzięczności powyjada z działki jakieś robacze szkodniki?

budka dla ptaków na drzewie

Plagi

No tak. Raz na parę lat, gdy równowaga biologiczna zostanie zakłócona, zdarzy się coś takiego, jak plaga (jak u kolegi plaga ślimaków). Albo warunki atmosferyczne okażą się sprzyjać np. zgniliźnie pomidorów i zaatakuje wszystkie pomidory. I co? Nic. Będziemy jeść ogórki albo pomidory ze sklepu. A w przyszłym roku kupimy więcej koktajlowych, które są bardziej odporne na różne paskudztwa. 


czarne pomidory na krzaku

A jak choroba zaatakuje wszystkie brzoskwinie? Jak powojniki nie zakwitną? Róże zachorują? Też da się przeżyć. A mszyca jak gdzieś przyjdzie na długoterminowe żywienie na różę, to nie patrzeć na to, żeby serce i oczy nie bolały. Przyszła, to i pójdzie sobie. A róża przeżyje.


Wiem, że po tym wpisie masowo będą do mnie pisać różne firmy ogrodnicze. Będę mnie błagać, bym go skasowała, i namawiać, żebym zareklamowała ich środki insektobójcze, chwastobójcze i grzybobójcze. Bójcze się Boga! Nic z tego. Jestem osobą całkowicie nieprzekupną.

działka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Balkon dla początkujących

Cztery lata temu stałam się szczęśliwą posiadaczką balkonu. Ponieważ zaś ciągnie mnie do grzebania w ziemi, a nigdy nie miałam ...