czwartek, 21 czerwca 2018

Pnącza na balkonie – test na mrozoodporność i kota

kot, wiciokrzew, mięta, winobluszcz
Jestem  grzecznym kotkiem, a jak od czasu do czasu wszamam sobie trochę zieleniny, to świat się nie zawali.



Gdyby komuś przyszło do głowy, że jestem profesjonalnym albo przynajmniej przykładnym ogrodnikiem, to proszę to sobie wybić z głowy. Piszę ogrodowe porady po to, aby tchnąć ducha w najbardziej niepewnego siebie, beznadziejnego i leniwego ogrodnika amatora. Pocieszyć go i wesprzeć. Naprawdę, przy minimum nakładu sił i olewaniu 80 proc. ogrodowych porad z internetu i poradników coś ładnego i tak powinno nam wyrosnąć.

Dzisiaj chciałam napisać, jak moje trzy pnącza przetrwały zimę na balkonie, czyli jak zdały test na mrozoodporność.
Przede wszystkim odpowiedzmy sobie na pytanie: jak je zabezpieczyłam. Otóż wcale ich nie zabezpieczyłam! Nie będę się tu tłumaczyć trudną sytuacją zdrowotną czy też rodzinną. Wszak wykonanie drewnianej skrzyni wypełnionej styropianem nie powinno sprawić trudności nawet niefrasobliwej pani domu. Ale niefrasobliwa pani domu miała do roboty ważniejsze rzeczy. A biorąc pod uwagę, że mieszkam niemalże na polskim biegunie ciepła, postanowiłam zaufać zimie. I w tym roku nas rozpieszczała, ach jak rozpieszczała! Zero jakiegokolwiek mrozu aż do marca. Z zadowoleniem myślałam, jak to mój powojnik przeżyje sobie zimę tak zwanym psim swędem. No, ale w marcu jak, za przeproszeniem, dopieprzyło… Dwie fale kilkunastostopniowych mrozów to było za wiele nie tylko dla powojnika, ale i dla bardziej wytrzymałego na zimno wiciokrzewu. Ech życie… 

kot, wiciokrzew, mięta, winobluszcz
Co by tu dzisiaj sobie zjeść?

Wiciokrzew japoński

Mianowicie mój wiciokrzew w marcu zaczął się okrywać świeżym wiosennym listowiem, które cieszyło oko do pierwszej fali mrozu. Po niej niestety pnącze wyglądało jak mocno przeterminowana mieszanka sałat w plastikowej torebce z Lidla…
Na szczęście, gdy zaczęło się robić cieplej, okazało się, że nie wszystkie pędy przemarzły. Jeden okazał się szczególnie silny i rósł sobie, zaczął wypuszczać listki, rozkrzewiać się. Wyrósł całkiem spory, niestety nie zakwitł. Obecnie jest regularnie podgryzany przez kotkę. W dodatku nasz czterołapy ogrodnik doniczkę z rośliną uznał za pełnoprawny koci tron do obserwacji gołębi i godzinami w niej wysiaduje. Dlatego dół rośliny jest taki łysy. 

Powojnik

Przy pielęgnacji powojnika „gen. Sikorski” na przełomie marca i kwietnia należy usunąć suche pędy. Mój wszystkie miał kompletnie suche, więc został obcięty na zero.

Pod koniec kwietnia z nikłą nadzieję oczekiwałam, że może jakiś mały pędzik przeżył i coś z niego będzie. Najpierw ukazała się mięta, którą w tamtym roku wsadziłam, by powojnik miał zacieniony dół, tak jak lubi. Potem wyrósł jakiś minipęd, ale został zagłuszony przez miętę i ledwo dycha. Więc hodowla powojnika okazała się klapą. Za to mam bujną hodowlę mięty w dużej donicy.

Winobluszcz

Winobluszcz wykazał największą mrozoodporność. Niestety, nasz koci ogrodnik uwielbia go radośnie obgryzać, więc roślina raczej nie osiągnie gigantycznych rozmiarów. Poza tym patrząc jej pędy niechętnie czepiające się pergoli, żałuję, że nie wsadziłam pięknego trójklapowego winobluszczu, co niniejszym zamierzam uczynić.
Obecnie winobluszcz został przeniesiony do góry ze względu na kociego skrytożercę. 

Wnioski

Podsumowując, oprócz mrozów i lenistwa balkonowym roślinom nie sprzyja przygarnięcie bezdomnego kotka. Kotek uwielbia moje pnącza, ale gustuje też w bratkach i nie pogardzi szkodzącym ponoć tym zwierzętom pelargoniami. Raczej więc powinniśmy wybrać – albo hodowla kotów albo roślin.


Na podobny temat napisałam jeszcze tu:

Pnącza na moim balkonie - pierwsze eksperymenty
Bratki - balkonowe czekadełko

Balkon dla początkujących

Cztery lata temu stałam się szczęśliwą posiadaczką balkonu. Ponieważ zaś ciągnie mnie do grzebania w ziemi, a nigdy nie miałam ...