piątek, 5 maja 2017

Nasze dziecko w szkole muzycznej. Jak przeżyć pierwsze trzy lata?


Dzielę się tu pewnymi swoimi przemyśleniami nie po to, żeby się powymądrzać, ale żeby dodać otuchy tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z muzyką. To rady dla zwykłych rodziców zwykłych dzieci. Jeśli chowacie wirtuoza, lepiej ich nie czytajcie.
A więc... (tak, wiem, nie zaczynaj zdania od "a więc")... A więc... Jak przeżyć pierwsze lata naszego dziecka w szkole muzycznej?

1. Przede wszystkim nastaw się, że będzie ciężko.

2. Nastaw się, że dziecko nie zaskoczy i trzeba będzie porzucić szkołę. Zresztą groźba porzucenia szkoły jest aktualna na każdym etapie nauki.

3. Nastaw się, że raz na jakiś czas wystąpi kryzys u dziecka. Zachęcaj dziecko, żeby się nie poddawało, nie rezygnowało. Lekkie kryzysy zdarzają się co jakiś czas u każdego i są normalne. Nie warto wtedy odpuszczać i od razu rezygnować ze szkoły. Słyszałam o dorosłych, którzy mają żal do rodziców, bo zbyt łatwo zgodzili się na porzucenie przez nich szkoły, nie zmotywowali, nie zmusili.

4. Nastaw się, że raz na jakiś czas wystąpi kryzys u Ciebie. Nie przejmuj się nim, szybko minie. Na szczęście to nie Ty musisz codziennie ćwiczyć gamy i pasaże. A więc skąd ten kryzys? Patrz: punkt 5 i 6.

5. Uczęszczaj na lekcje instrumentu z dzieckiem (z początku nawet na każdą, w II i III klasie np. na co drugą). Większość nauczycieli tego wymaga przez pierwsze lata. Ale uwaga! Zdarzają się tacy, którzy sobie tego nie życzą. Myślę jednak, że warto, bo łatwiej skontrolować, czy dziecko dobrze ćwiczy. Dzięki temu czas ćwiczeń może być krótszy, bo bardziej efektywny. Ale można też przedobrzyć, nazbyt się angażując, i dziecko potem nie umie i nie chce samodzielnie ćwiczyć. No niestety, ja sobie nałożyłam nieopatrznie taką kulę na nogę i zastanawiam się, jak ją dyskretnie odpiąć.

6. Przygotuj się na to, że w czasie domowych ćwiczeń dziecka trzeba pilnować realizacji poleceń nauczyciela. Jesteś laikiem w sprawach muzycznych? Nie przejmuj się. Ja też nim jestem, a mimo to po kilku miesiącach nauki nauczycielka instrumentu zaczęła podejrzewać, że w domu zatrudniamy korepetytora z instrumentu. Nauczyłam się z grubsza wyłapywać błędy rytmiczne, nutowe, dynamiczne i artykulacyjne. Pytanie tylko, czy to dobrze? Na pewno z początku dziecku to pomaga. Ale jak usłyszałam, że są rodzice, którzy nie mają zupełnie pojęcia, co ich dziecko ćwiczy, to im pozazdrościłam. W takim sensie, że dzieci te są samodzielne. A tu się trzeba tej samodzielności nauczyć.
Z kolei zdziwiłam się, gdy przeczytałam, że większość laureatów konkursów chopinowskich do 15 roku życia ćwiczyło pod kontrolą rodziców, więc chyba coś w tym jest.

7. Nie licz na to, że dziecko z własnej woli usiądzie do ćwiczeń (nie słyszałam o takich przypadkach). Przypominaj mu o tym cierpliwie, byle nie kijem. Pilnuj czasu, który spędza przy pianinie, i realizacji poleceń nauczyciela. Chwal, gdy z własnej inicjatywy usiądzie do instrumentu (choćby po to, żeby zagrać „Sto lat” ze słuchu). I nie licz na to, że będzie czerpało z ćwiczeń wielką przyjemność. Owszem, z radością zagra Ci trzy razy z rzędu menueta i będzie szczęśliwe. Ale to Ty musisz mu wytłumaczyć, że ćwiczenia nie polegają na tym, żeby grać to, co nam idzie łatwo, tylko na mozolnym szlifowaniu kłopotliwych fragmentów utworu.

8. Przygotuj się na to, że będziesz musiał posiąść fascynującą wiedzę o interwałach, tonice, triolach i synkopach. Chyba że Twoje dziecko należy do tego 1% dzieci, które lubią kształcenie słuchu i bez pomocy rodziców świetnie sobie radzą na tym przedmiocie. A kształcenie słuchu to coś, co może przyprawić o gęsią skórkę nawet tych, co mają doktorat z chirurgii.

9. Nie porównuj dziecka do innych dzieci. Ha, łatwo powiedzieć! Ale co, jeśli na pierwszym popisie nasze dziecko mozolnie wystukało „Dzięcioła”, a tu rówieśniczka Nikola mistrzowsko zagrała jakąś „etiudę z pedałem”? Można się załamać. No można. Dlatego się nie porównujemy.
Dziecko nasze z pewnością będzie robiło postępy i ani się obejrzymy jak zagra „etiudę z pedałem”. Oczywiście, Nikola w tym czasie będzie już grała etiudy Szopena, więc się nie porównujemy, bo można wpaść w zazdrość (albo w zbytnią próżność, jeśli jesteśmy rodzicami Nikoli).

10. Panuj nad nerwami. Ha, łatwo powiedzieć! Niekiedy w czasie ćwiczeń emocje obu stron naprawdę sięgają zenitu. Znany mi jest przypadek młodej skrzypaczki, która podczas ćwiczeń straszyła matkę, że wydłubie jej smyczkiem oko. Tak więc dla naszego dobra, jako starsi i mądrzejsi, panujmy nad nerwami naszymi i dziecka.

11. Zachęcaj dziecko do wykorzystywania umiejętności muzycznych poza szkołą. Niech robi koncerty dla rodziny, śpiewa psalmy w kościele, gra popularne piosenki samo dla siebie. Niech nie boi się zagrać na przygodnych, nawet rozstrojonych pianinach w restauracjach i pensjonatach. Niech usłyszy pochwały i zachwyty. Niech zobaczy, że ta wiedza i umiejętności konkretnie mu się przydają. To szalenie mobilizuje.

12. Nie planuj długotrwałej kariery dziecka w pierwszej klasie (no chyba, że jesteś z Japonii albo z Chin). Nie zastanawiaj się, jaki instrument dodatkowy ma wybrać w czwartej, na jaki kierunek zapisać go w drugim stopniu, i jaki profesor z Krakowa byłby dla niego najlepszy. Umiejętności, talenty i chęci dziecka zmieniają się jak w kalejdoskopie. Trzeba się cieszyć każdym zakończonym semestrem, bo to może być nasz ostatni w szkole muzycznej.

13. Ciesz się sukcesami. A one na pewno będą. Nie dla każdego szóstki z egzaminów i wygrana w konkursach regionalnych. Ale nawet przeciętniak nieraz przyprawi Was o łzy wzruszenia i pęknięcie z dumy.

14. Ciesz się, jeśli masz cierpliwych sąsiadów. My takich mamy. Nie narzekają, tylko chwalą i motywują, a pianino słychać w całej kamienicy. Dobrym sąsiadom należy dziękować za miłe słowa, a złym i czepialskim życzyć pogody ducha.

Podsumowując, szkoła muzyczna, to trochę taki roller coaster. Czeka nas ostra jazda w dół i w górę. I na pewno ogromna dawka emocji. I życzę wszystkim, żeby przeważały te pozytywne.

Zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami na ten temat.

Poczytaj inne wpisy na ten temat:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Balkon dla początkujących

Cztery lata temu stałam się szczęśliwą posiadaczką balkonu. Ponieważ zaś ciągnie mnie do grzebania w ziemi, a nigdy nie miałam ...