sobota, 1 grudnia 2018

Jak efektywnie pracować w domu – dzień z życia freelancera

blogowanie
Akcesoria i udostępnienie miejsca: Daughter & Daughter


W sieci możemy przeczytać wiele interesujących rad, jak zaplanować sobie dzień, by być świetnym blogerem/redaktorem/pisarzem/dziennikarzem czy innym freelancerem i efektywnie pracować w domu. Należy oczywiście wstać skoro świt (mówi się potocznie, że wstajesz z kur…ami, to znaczy, ty wstajesz, a one kładą się spać, obyście się nie spotkali) i zjeść na śniadanie jakąś bardzo czasochłonną pulpę z kaszy jaglanej z zamorskimi owocami i nasionami Goi (tak, tego malarza, nie wiedzieliście, że ma swoje nasiona?), z różnymi cennymi i nie do zdobycia w Biedronce dodatkami (ale bardzo pożywnymi). Taki wpis koniecznie należy opatrzyć zdjęciami owej owsianki czy też jaglanki, kawy latte albo macchiato oraz zdjęciem zadbanych rąk na klawiaturze. A więc wszyscy blogerzy najpierw jedzą sycący posiłek, potem ćwiczą lub biegają, potem jedzą pożywne drugie śniadanie w postaci czasochłonnego smoothie własnej roboty (w międzyczasie wyprawiają dzieci do żłobka, przedszkola, szkoły czy na studia), potem sprzątają chatę na błysk, wietrzą, robią trzydaniowy obiad, znowu wietrzą mieszkanie (jeśli gotowali bigos), przyklejają na klatce schodowej kartkę z przeprosinami dla sąsiadów za ten bigos, wreszcie kładą swoje piękne, zadbane dłonie na klawiaturze i rozpoczynają proces twórczy…. No można wpaść w kompleksy, że nam to tak ładnie nie wychodzi. Ja nie będę gorsza i też podzielę się z Wami mądrymi radami:

1. Ja: Budzik mam zawsze nastawiony na 8 rano. I z zasady nigdy nie wstaję o tej godzinie, bo lubię sobie pospać.
Rada: Każdą minutę, którą możesz przeznaczyć na sen, przeznacz na sen.
2. Ja: Nie jadam pożywnego śniadania. Zazwyczaj rano albo jestem głodna jak wilk i wtedy w pośpiechu rzucam się na kanapkę z serem, albo w ogóle nie jestem głodna i wtedy jem na pierwsze śniadanie kawę z mlekiem i miodem. Na drugie śniadanie to samo.
Rada: Szkoda czasu na przygotowanie wymyślnych owsianek z owocami i nasionami goji, goi czy… czegoś takiego. Twój żołądek i tak otrzyma pogryzioną papkę węglowodanów i białka i nie doceni kunsztu kulinarnego.
3. Ja: Nigdy nie siadam do pracy, gdy mam posprzątane mieszkanie! Myśl o tym, że mam czysto w mieszkaniu, jest tak ekscytująca, że bardzo mnie rozprasza. Gdy mam bałagan, jest mi źle, a gdy pisarzowi jest w życiu źle, to lepiej pisze.
Rada: porządek nie ucieknie, a wena może zwiać. Gdy masz natchnienie, siadaj i pisz.
4. Pisanie cały czas przerywam surfowaniem w sieci. Z zasady czytam same głupie rzeczy – plotki z życia gwiazd, fora dla ludzi brzydkich i blogi instamatek. Dzięki temu pod koniec dnia pracy mam mało napisane, ale dużo w głowie. Głupie rzeczy otwierają mi horyzonty i sprawiają, że czuję się mądrzejsza.
Rada: Jeśli czujesz, że marnujesz czas w sieci, zazwyczaj się nie mylisz. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
5. Ja: Gdy jest już bardzo późno, zazwyczaj dociera do mnie, że trzeba ogarnąć chatę, polecieć do Lidla i ugotować obiad staremu. Ze względu na to obiady zazwyczaj jadamy o godz. 19, a stary po pracy musi najpierw wtrynić kawał kiełbasy, żeby przeżyć.
Rada: Śpiesz się powoli, obiad nie ucieknie.


Powyższe rady zamieściłam kiedyś jako komentarz na jednym z blogów, gdzie blogerka opisywała nam swój wspaniały, twórczy i bardzo fit dzień. Ktoś napisał miłe komentarze do mojego komentarza. Potem pokazałam mój komentarz i tamte komentarze mężowi, a on wspaniałomyślnie postanowił, że napisze komentarz (pozytywny) do mojego komentarza. Protestowałam, bo wydało mi się to nieco niemoralne. Mąż przekonywał, że napisze. Ja mówiłam, powtarzałam: „Daj spokój, Kaziu!”. A Kaziu jednak się wziął i napisał. Taką miłą niespodziankę postanowił mi zrobić. Przy czym zapomniał, że choć pisał ze swojej komórki, mieliśmy to samo Wi-Fi, a co za tym idzie IP. Sprytna blogerka od razu odkryła naszą przebiegłą intrygę i w komentarzu pogardliwie mnie zhejtowała, że oto piszę sobie sama komentarze J Taką to mąż zrobił mi niedźwiedzią przysługę.

Podsumowując: Pamiętajmy, że jeszcze gorszy niż zły rozkład dnia jest rozkład jazdy PKP. Ale zdecydowanie najgorszy jest rozkład moralny.

Na podobny temat napisałam też:
Aaa początki powieści tanio sprzedam

3 komentarze:

  1. Goya mial jagody, a nasiona mial Chia, ale on nie zrobil wielkiej kariery i nikt nie zna jego obrazow. Poswiecil sie pozniej calkowicie nasionom. Reszta to sama prawda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. Jak się człowiek głupot naczyta w internecie, to potem wszystko mu się miesza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tekst! Ubawiłam się nieziemsko :)

    OdpowiedzUsuń

Balkon dla początkujących

Cztery lata temu stałam się szczęśliwą posiadaczką balkonu. Ponieważ zaś ciągnie mnie do grzebania w ziemi, a nigdy nie miałam ...