Drewniane czy plastikowe?
A może renowacja?
Jeśli zdecydujecie się na tak desperacki krok, będziecie narażeni na ataki ze wszystkich stron. Bo wszyscy ludzie, z którymi będziecie rozmawiać, nie wiedzieć czemu za punkt honoru będą brać sobie to, byście okna jednak bezwzględnie wymienili na nowe. Będą Was straszyć gigantycznym wzrostem kosztów ogrzewania, przenikliwym zimnem, jakie będzie was owiewać w zimowe wieczory, katorżniczą pracą, jaką będzie mycie ośmiu skrzydeł każdego okna i malowanie ram co kilka lat. Będą wam tłumaczyć, że w trakcie opalania z farby wylecą wszystkie szyby, a okna trzeba będzie zamykać młotkiem, bo ręcznie się nie domkną. I na nic będzie Wasze tłumaczenie, że Wy to wszystko wiecie, szyby i tak chcecie wymienić, i bierzecie stare okna z całym dobrodziejstwem inwentarza, nie oczekując w zamian nawet tego, że odwzajemnią Waszą miłość. Bo z oknami skrzynkowymi jest jak z uczuciem do podstarzałej ladacznicy. Będą wam raić 23-letnią cnotliwą katechetkę na żonę, ale miłość to miłość – chcecie starej ladacznicy i nikt wam tego z głowy nie wybije.
My mieliśmy ten komfort, że im bardziej kto nas od okien odwodził, tym bardziej wiedzieliśmy, że je zostawimy. Na szczęście w tej sprawie naszym sojusznikiem okazał się pan, który podjął się renowacji (sami niestety nie dalibyśmy rady czasowo) i jak na razie obiecuje cuda, a co z tego wyjdzie – zobaczymy. Póki co po oczyszczeniu z farby zewnętrznych skrzydeł i ościeżnic, okazało się, że drewno pod spodem wcale nie jest doszczętnie zbutwiałe – jak mówił pan Marian od tynków – tylko twarde, w świetnym stanie, naturalnie żywicowane (ponoć teraz takich już się nie uświadczy, bo inna technologia produkcji drewna) – wyglądają jak bejcowana sosna z IKEI – co widać na załączonym obrazku. Surowe drewno.
O oknach skrzynkowych napisałam też tu:
Okna skrzynkowe - zaczynamy renowację
Okna skrzynkowe po czterech latach użytkowania
O oknach skrzynkowych napisałam też tu:
Okna skrzynkowe - zaczynamy renowację
Okna skrzynkowe po czterech latach użytkowania